UWAGA, może zawierać spoilery! :)
No dobrze, to zacznijmy od początku. Wyobraźmy sobie, że udało nam się wrócić z wojny. Dowiadujemy się, że zmarł nasz ojciec i zostawił nam spadek. Przyjeżdżamy do rodzinnej miejscowości i okazuje się, że nic nie jest takie jak nam się wydaje. Spadek to rudera, która trochę przypomina dom i nieczynna kopalnia. Dodatkowo w domu zastajemy dwóch nierobów, którzy są małżeństwem i byli przyjaciółmi ojca. Ze względu na przeszłość nie mamy serca ich wyrzucić z domu i przygarniamy ich do pomocy. Przy czym mamy jeden podstawowy problem: nie mamy co jeść. Ale zajmiemy się tym potem. To poczeka. Nakazujemy naszym parobkom zabrać się za doprowadzenie domu do stanu użytku (sami też weźmiemy w tym udział, ale najpierw mamy inne sprawy do załatwienia). W tym czasie udajemy się do dawno niewidzianej rodziny. Wchodzimy do ich domu, witamy się, a oni oznajmiają nam, że nie spodziewali się nas, bo myśleli, że jesteśmy martwi. My się tym zbytnio nie przejmujemy, bo dostrzegamy naszą ukochaną. Witamy ją z radością i po chwili dowiadujemy się, że ona również myślała, że nie żyjemy i postanowiła się zaręczyć z naszym najbliższym kuzynem. Cóż, boli. Na szczęście z naszego powrotu szczerze cieszy się tylko jedna osoba - nasza kuzynka, która zawsze w nas wierzyła.
Na odchodne prosimy wuja o jedną rzecz. O konia. W końcu potrzebujemy dobrego wierzchowca. Otrzymujemy go i wracamy do naszego gospodarstwa, w którym zabieramy się do pracy. Sami własnymi rękoma naprawiamy wszystko co tylko się da. I w przeciwieństwie do naszej służby robimy wszystko co w naszej mocy (oni wolą się obijać i pić napoje wysokoalkoholowe). Zmęczenie pracą stwierdzamy, że musimy udać się do miasta. Tam trafiamy na walki psów i pomagamy pewnemu dziecku, które usiłuje zabrać swojego psa z piekła. Niestety bezskutecznie. Ratujemy i psa i dziecko. Dziecko zabieramy do miejscowej tawerny i karmimy je. Jest tak wystraszone, że nie jest w stanie nic powiedzieć. Potem okazuje się, że dziecko to nie dziecko. To kobieta. I to piękna. Zabieramy ją ze sobą i angażujemy jako podkuchenną. Przyznała się, że w domu ojciec ją bije i jest prawdziwe piekło.
Nasi parobkowie jej nie akceptują, bo twierdzą, że jest nie potrzebna i nie będzie miała co jeść. Ostatecznie jest bardziej przydatna niż oni oboje razem wzięci. Potem będzie chciała uciec i umożliwimy jej to, ale oboje zdamy sobie sprawę, że to nie ma sensu i tutaj będzie szczęśliwsza. Po powrocie zabiera się za pracę jeszcze mocniej niż wcześniej i zdobywa nasze zaufanie, a my jej. Podkuchenna przywiązuje się coraz bardziej i dochodzi do tego, że zakochuje się w nas, ale my tego jeszcze nie widzimy. Ciągle myślimy o naszej byłej ukochanej, która teraz już jest żoną innego. Naszego kuzyna. To nadal nas boli, ale musimy sobie z tym poradzić, ponieważ pojawiają się nowe kłopoty. Na horyzoncie pojawia się miejscowy bogacz, który jest bardzo przebiegły i nie pozwoli, by ktoś nowy wkroczył na jego finansowe terytorium. A nam udaje się odbudować kopalnie, którą dostaliśmy po ojcu i zatrudniamy wszystkich, którzy tego potrzebują. Jesteśmy takim miejscowym Świętym Mikołajem.
Coraz bardziej przywiązujemy się do naszej podkuchennej i zaczynamy zauważać, że coś jest na rzeczy. Do tego całe miasto zaczyna o nas plotkować, że jak to tak, mezalians? Że pan i podkuchenna? Nie wiemy do końca co o tym myśleć. Nie zdajemy sobie nawet sprawy, że nasza służąca myszkuje w naszym pokoju, gdy nie ma nas na horyzoncie i grzebie w naszych rzeczach. Przyłapujemy ją na tym i jesteśmy źli. Bardzo źli... Ale dzięki tej złości przekonujemy się czego tak naprawdę chcemy. Dochodzi między nami do wybuchu namiętności i potwierdzamy, ale tylko sobie, że plotki, które można usłyszeć na mieście to chyba prawda. Jednak nie możemy żyć w nieżądzie. Postanawiamy, że nie ma innej możliwości jak tylko pojawienie się przed obliczem pana i złożenie przysięgi małżeńskiej. Tak też robimy. Podkuchenna stała się naszą żoną, co sprawia, że jesteśmy potępieni. Ale kogo to obchodzi, gdy my chyba rzeczywiście się zakochaliśmy?
Zaczyna nam się układać coraz lepiej. Miłość kwitnie, w kopalni też nie najgorzej. Ale dowiadujemy się, że wuj umiera, a nasza kuzynka się zakochuje co doprowadza jej brata, a naszego kuzyna do szewskiej pasji. Wybranek jej serca (według niego) to podły zabójca żony, a do tego pirat. Nasza kuzynka jednak w to nie wierzy. Oprócz tego, że jest zakochana to staje się przyjaciółką naszej żony i pierwsza, przed nami, dowiaduje się, że zostaniemy ojcem. Na chwilę przed tym, gdy żona nam mówi o owym fakcie my zdobywamy się na szczerość i wyznajemy ukochanej miłość.
Czas szybko mija, a nasza luba jest już bliska rozwiązania. Gdy dziecko przychodzi na świat, my wprowadzamy naszego przyjaciela, lekarza na salony. A on w zamian za to informuje nas, że naszej ojcostwo stało się rzeczywistością. Pędzimy na złamanie karku na naszym koniu, wpadamy do domu i słyszymy płacz dziecka. Przyrzekamy żonie, że zrobimy wszystko dla naszej córki, by była bezpieczna.
Później, jak to w życiu bywa, raz lepiej, a raz gorzej. Nasz dobry znajomy trafia do więzienia i tam umiera, mimo że próbowaliśmy mu pomóc. Między naszym przyjacielem, a nową żoną naszego znajomego (w sumie to też przyjaciela) dochodzi do romansu. Skutki są tragiczne. Do tego w mieście panuje głód, my zastanawiamy się jak przetrwać. Próbujemy zdobyć wspólników, bo z biznesem coraz gorzej. Do tego oddajemy się hazardowi i wpadamy w lekki alkoholizm, co zauważa nasza żona, ale nic nie mówi. Na szczęście sami odzyskujemy rozum. Niestety potem jest już tylko gorzej. Na miasto spada zaraza, która dotyka naszą rodzinę i nie ma ona szczęśliwego zakończenia. Płaczemy otwarcie i nie wstydzimy się tego, bo wiemy, że wszyscy to zrozumieją, mimo iż nie akceptują tego w jakiej rodzinie obecnie żyjemy. Ale to nas nie powinno obchodzi, to nasze życie. Teraz trochę bardziej smutniejsze.
A żeby tego było mało dowiadujemy się, że przez pewną morską katastrofę i grabież jakiej dokonujemy (ale w słusznej sprawie) zostajemy aresztowani i otrzymujemy okropne zarzuty. W tym zarzut morderstwa... Zabiera nas straż i oczekujemy na drugi sezon naszych dalszych losów.
Tak w skrócie wygląda życie Rossa Poldarka na przestrzeni pierwszych ośmiu odcinków debiutanckiego sezonu. Oprócz tego, że serial przedstawia kolorowe przygody naszego bohatera to w pakiecie dostajemy piękne widoki na klify, łąki i domy.
Nie mogę się doczekać drugiego sezonu, który już oficjalnie został zapowiedziany. Mam nadzieję, że będzie równie dobry jak pierwszy i nie straci na swoim uroku mimo iż ostatni odcinek sezonu przyniósł wiele niespodzianek. A jak tylko pierwszy sezon pojawi się na DVD to lecę do sklepu i kupuję bez zastanowienia. Nieważne ile to będzie kosztowało. Chcę to mieć!
P.S. Nie wszystkie wątki z serialu tu poruszyłam także całkowitego spoileru nie zrobiłam. Ale w sporej części tak. :)