WFA jedzie dalej, a ja zamiast ogarniać się na zajęcia to chodzę po mieszkaniu i rozmyślam o czym by tu napisać. No i wymyśliłam. Każdy nas w życiu miał doczynienia z pewnymi sytuacjami. Nieważne ile wtedy mieliśmy lat, ale to zawsze się działo. Zapewne jest ich dużo więcej niż udało mi się wymyśleć, ale na więcej już mnie chyba dziś nie stać.
1. Kazanie wygłoszone przez rodziców (zwłaszcza przez mamę):
Pokażcie mi człowieka, który tego nie doświadczył, a postawię mu pół litra i chętnie spotkam się z jego rodzicielami. Odkąd chodzę po tym świecie i mniej więcej rozumiem o co chodzi w żywocie człowieka, to doświadczyłam tej sytuacji niezliczoną ilość razy. I nieważne czy coś ma znaczenie czy nie. Czy chodzi o niewyrzucone śmieci czy kolejną kiepską kartkę z ocenami ze szkoły. Czego człowiek by nie zrobił zawsze dostanie opierdziel. Zawsze.
Klasycznym przykładem jest: "No, ale mamo, [tu wastaw imię swojego kumpla/kumpeli] też dostała/dostał pałę", a w odpowiedzi zawsze usłyszymy to samo: "Nie porównuj się do innych! Co oni mnie obchodzą?". Za to jak będzie coś fajnego co twój kumpel/kumpela zrobi, a ty nie to wtedy jest: "[wstaw imię] to zrobiła/zrobił. Dlaczego ty nie?". No i gdzie tu logika? Nasuwa się wtedy tylko jedno: Rodzice, kto ich zrozumie?
2. Babcia wpychająca w ciebie jedzenie:
Skoro jesteśmy przy rodzinie to nie mogło zabraknąć tego. Nie znam babci, która by nie powiedziała: "Za mało jesz" albo "Marnie wyglądasz". Nie każdy zawsze ma apetyt i pała miłością do jedzenia. No dobrze, ja w 99% przypadków zawsze jestem głodna, ale nie o tym mowa. Z babcią po prostu nie ma dyskusji. Masz jeść i koniec. Ale nie trochę, jak cywilizowany człowiek... Tylko sterta, jak dla armii, która wraca z pola bitwy.
A co się stanie jeśli człowiek się sprzeciwi? No ja bym nie ryzykowała, ale jeśli już to... Obraza majestatu gwarantowana i zrujnowane rodzinne spotkanie. Może też wystąpić płacz i zgrzytanie zębów, że już nie kochasz babci, ale tego zdecydowanie wolelibyśmy uniknąć. Przecież my zawsze kochamy babcię. Dlatego zjadajcie wszystko i nie marudźcie.
3. Obcierające buty:
Czy jest coś gorszego, gdy kupujesz piękne, nowe buty, na specjalną okazję i je zakładasz, a potem zaczyna się piekło? Wtedy ma się ochotę spalić je, wyrzucić, zdeptać resztkami sił, a nawet zjeść. Do tego nie ma się siły na nic, a każdy kto się pojawi na naszej drodze jest potencjalną ofiarą naszej osoby. I nie ma tu znaczenia czy są to piękne szpilki od Louis Vuitton, trampki Converse, glany czy zwykłe baleriny. KAŻDE buty na początku obcierają. Bez wyjątku.
Jak temu zaradzić? Hmm... Okleić stopy plastrami czy napchać waty do środka? Według mnie tego po prostu nie da się uniknąć i trzeba to przetrwać. Trudno, będziemy krwawić i cierpieć, ale potem przyjemność chodzenia w naszych wymarzonych pantoflach będzie nieopisana. No chyba, że to będą drewniaki.
4. Spóźniająca się komunikacja miejska:
Styczeń, -20 stopni, godzina 19. Jesteś po całym dniu pełnym zajęć i jedyne o czym marzysz to koc i gorąca herbata. Ale nie... MZK, ZTM, SKM czy inny tego typu twór ma to gdzieś i jemu się nie spieszy. Ty masz sobie stać i czekać aż on łaskawie się pojawi na horyzoncie. A żeby tego było mało zazwyczaj jest zapchany pod sam sufit, że nie ma gdzie wcisnąć palca. Wtedy ty wypychasz się na siłę, jeszcze bardziej masz wszystkiego dość i nienawidzisz ludzi.
Dzięki takiej sytuacji ma się ochotę iść pieszo i wtedy nawet nie przeszkadza mróz, śnieg i inne anomalie pogodowe. Tylko nie zawsze jest to możliwe, bo co jeśli do domu masz osiem kilometrów? Wtedy trzeba zacisnąć zęby i modlić się, by dotrzeć do domu w jednym kawałku.
5. Stresujący egzamin/wystąpienie:
To jest obecne w naszym życiu zawsze. I nie ma znaczenia czy to matura, sesja, prawo jazdy czy prezentacja w pracy. Ten stres jest zawsze. I chwała tym, któzy potrafią nad nim zapanować, bo szczerze mówiąc ja mam z tym problem. Chociaż mówili, że matura to masakra, ale ja jakoś tego nie odczuwałam tak bardzo. Prawo jazdy? Tylko trochę. Za to sesja mnie przeraża i wolę o tym nie myśleć.
Czy jest sposób na pokonanie go? Zapewne najlepszym będzie upicie się (oczywiście tylko pełnoletni!), ale jeśli będziemy ograniczeni umysłowo to nic z nas nie będzie. Jedyne co mi przychodzi do głowy to po prostu spięcie pośladków i wyobrażenie sobie, że wszyscy są bez ubrań. albo jednak nie... Sama nie wiem. Za to wiem, że łatwo po mnie poznać, że się stresuje. Moje ręcę trzęsą się wtedy jak u alkoholika na odwyku. Pomocy!
6. Idiota w kinie:
Czy jest coś co może bardziej nas wkurzyć od tego? Chyba nie. Idziesz na pełnym relaksie do kina, na film, na który długo czekasz, kupujesz popcorn, zajmujesz swoje miejsce, za które zapłaciłeś grube pieniądze i czekasz aż zacznie się seans. I już masz nadzieję, że wszystko będzie jak być powinno dopóki nie pojawia się na horyzoncie on - typowy idiota. Widzisz to z jego twarzy i wiesz, że to on. Najczęściej siada przed tobą albo za tobą. Jeśli przed tobą to: zasłania ci swoją wielką głową ekran i je popcorn jak świnia, a do tego siorbie resztkę picia, której i tak już nie ma w kubku. Jeśli za tobą: to kopie cię w krzesło i wiesza sobie kurtkę na oparciu twojego fotela.
Ale bezwzględu na to, gdzie usiądzie on zawsze ma telefon albo kumpla, drugiego idiotę. Wtedy gadają, śmieją się i masz wrażenie, że oni nie przyszli oglądać filmu. Oni przyszli zrujnować ci dzień. A już w ogóle szczytem wszystkiego jest to, że on już widział ten film i postanawia podzielić się z całą salą fabułą i oczywiście zakończeniem. Wtedy albo masz ochotę zrobić to albo to po prostu robisz, odwracasz się i:
7. Upierdliwa sprzedawczyni:
Sobotnie popołudnie, pełen relaks, kupa pieniędzy w portfelu (hahahaha!) i twój ulubiony sklep. Wchodzisz z radością, zaczynasz się rozglądać, podchodzisz do wieszaka i wtedy z drugiego końca sklepu słyszysz radosne: "W czym mogę pomóc?!". Ty ostrożnie się rozglądasz czy to aby na pewno do ciebie. Niestety tak, jesteś jej ofiarą. Ostrożnie odpowiadasz, że niczego nie oczekujesz, że tylko się rozglądasz. I wydaje ci się, że to koniec, ale to tylko cisza przed burzą. Wtedy ona jest jak ninja. Wyskakuje zza twoich pleców i radośnie zaczyna doradzać, że w tym kolorze ci idealnie, że ta bluzka świetnie się prasuje, a twój tyłek wcale nie jest za duży do tych spodni.
Co wtedy zrobić? Albo próbować jej tłumaczyć, że serio nie potrzebujesz porady (nie polecam, nie skutkuje) albo dać się kobiecie wygadać, odwiesić to co trzymasz w ręku i zwiewać stamtąd ile sił w nogach i pamiętać, że trzeba unikać tego miejsca przez kolejne sto lat. No chyba, że ktoś lubi takie panie sprzedawczynie i chętnie poddaje się jej opinii, a potem trafia do przymierzalni i jest z panią szczęśliwy.
8. Gorszy dzień:
Amen, amen, amen, każdy to przechodzi. Budzisz się rano, leje za oknem, twoje ulubione ciuchy leżą w pralce, kawa/herbata się skończyła, w lodówce biegają pingwiny, a do wyjścia masz pięć minut. Wtedy co robisz? Wracasz do łózka i nie chcesz oglądać nikogo. Ale niestety, tak wygląda bardzo optymistyczny scenariusz. Zazwyczaj w biegu myjesz zęby i się czeszesz, a potem ubierasz w to co leży na krześle i wychodzisz stawić czoła światu. Jak tylko na twojej drodze pojawiają się ludzie, zaznaczasz, żeby bez kija do ciebie nie podchodzić i dać ci spokój. Pracujesz w ciszy i (nie)skupieniu. Jedyne o czym marzysz to własne łóżko i bycie człowiekiem burrito. A gdy już cudem przeżyjesz ten dzień zaczynasz się zastanawiać co z tobą jest nie tak. Wtedy twój najlepszy przyjaciel przechodzi piekło i najczęściej wyłącza telefon, bo ma cię już dość.
Czym to spowodowane? Jeśli jesteś dziewczyną to chyba nie muszę tłumaczyć. To oczywiste, że nawiedza cię takie wredne coś co jak się nie pojawi to jest tragedia, a jak już jest to cię szlag trafia i koło się zamyka. Jeśli z kolei jesteś facetem to nie mam pojęcia. Nie jestem nim i nie wiem co ci może być.
9. Znajomi, którzy są kretynami:
Umówmy się, każdy takich ma, ale otwarcie się nie przyzna. Po prostu są takie osoby, że jak je widzisz to otwiera ci się nóż w kieszeni i masz ochotę strzelic im w twarz. Ale niestety tego nie zrobisz, bo jesteś zbyt dobrze wychowanym obywatelem i mamie by sie to nie spodobało. Więc zaciskasz zęby i masz nadzieje, że się do ciebie nie będą odzywać ani nawet na ciebie patrzeć. Po prostu niech sobie egzystują z dala od ciebie. Niestety, życie nie jest takie piękne. Oni właśnie wtedy postanawiają ci opowiedzieć o swoich interesujących weekendowych przygodach albo historie rodzinne sprzed pięćdziesięciu lat, które masz głęboko w poważaniu.
W takich właśnie chwilach marzysz, by rozjechał ich tramwaj albo po prostu porwali ich kosmici. A najgorszą rzeczą jest jak im się wydaje, że jesteście ich przyjaciółmi. A wy po prostu nie macie wyjścia i jesteście na nch skazani. Dlatego znieście to dzielnie, bo ja naprawdę wiem coś o tym.
10. Brak pieniędzy:
I właśnie w tej chwili każdy zagląda do swojego portfela i co widzi? Stertę paragonów i ostatnie dziesięć złotych, które zostało mu z ostatnich zakupów. To taki smutny widok, że masz ochotę się rozpłakać. Jeśli masz możliwość otrzymywania regularnego wsparcia finansowego to jesteś szczęściarzem. Jeśli nie to pozwól, że poślę ci wirtualnego przytulasa. Ja na szczęście jestem w tej pierwszej grupie, ale i tak za każdym razem, gdy mnie zapytasz o pieniądze powiem, że ich nie mam. Bo nie mam! Bo one się rozchodzą cholernie szybko i nawet nie da się nad tym zapanować.
Jak temu zaradzić? Cóż, można iść do pracy, ale to nie zawsze jest takie proste. Można żebrać, ale to chyba też bym sobie odpuściła. Postarać się oszczędzać? Hmm... Ja próbowałam, ale chyba nie umiem. Wygląda na to, że zawsze będziemy mówić, ale nie mamy hajsu, nawet jeśli to nie prawda. Dlatego jak sprawdzamy stan konta to nie róbmy takiej o to miny, bo to nic nie da:
Zapewne, jak mówiłam wcześniej, jest więcej sytuacji, których doznajemy w życiu, ale nic innego mi nie przychodzi do głowy. Zawsze możecie się podzielić ze mną czymś o czym nie wspomniałam. :)
P.S. Dzisiejsze gify sponsoruje Lee Pace, który (zapewniam was) pojawi się jeszcze nie raz, bo on siedzi na samym początku szalonego WFA. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz