Hmm... Od czego by tu zacząć? Może od tego co mnie skłoniło do rozpoczęcia pisania tego bloga (zobaczymy ile wytrzymam :D). Od polowy czerwca zaczęłam pracę, jakby to powiedzieć, marzeń. Fakt, że tylko do końca wakacji (które dobiegły już końca), ale to zawsze coś. Otóż pracowałam w solarium w jednym z nadbałtyckich kurortów. Tak, wiem, zaraz ktoś mi napisze, że "po jakiego grzyba komuś solarium nad morzem?". A po takiego, że jak ktoś pracuje 12-14 godzin na kuchni albo w innym tego typu miejscu to nie ma czasu na leżenie na plaży. Tak więc przychodzi na 10 minut na solarę i jest "przysmażony".
No ale nie o to tutaj chodzi, żebym się rozwodziła nad solarium. Chodzi mi raczej o to, gdzie jest pies pogrzebany w słowie "praca marzeń". Otóż siedzisz sobie na zmianie 7,5 godziny (zdarzyło się nawet kilka dni, że siedziałam po 15 h) i gdy jest cudowna pogoda ty nie masz klientów. I co wtedy możesz robić? No cóż... Albo siedzieć na Internecie albo rozwiązywać krzyżówki albo... czytać książki. Tą ostatnią opcja zajęłam się ja. Jadąc tam moim boskim Jaguarem (tak mówię na mój samochód, a właściwie na auto pożyczone na ten okres od mojej mamy) załadowałam go 11 książkami. Zakładałam, że to będzie optymalna liczba na te dwa i pół miesiąca. Jak się potem okazało to było zdecydowanie za mało, ale o tym później. Zabrałam ze sobą książki, które dostałam bądź kupiłam w ciągu ostatniego roku i nie zdążyłam ich przeczytać, bo miałam wtedy na głowie lektury do matury. Radośnie ustawiłam książki na półce w pokoju, który miałam zajmować przez najbliższe 78 dni i patrzyłam na nią przez pierwszy tydzień pracy, bo wtedy najzwyczajniej nie miałam ochoty na czytanie. Jednak po tym przestoju nadeszła taka fala chęci do czytania, że jedną książkę czytałam przez dwa dni.
Na chwile obecna nie pamiętam co było pierwsze, ale musiało być dobre. Kilka dni później trafiłam na kolekcje książek Agathy Christie i postanowiłam, że będę ją kupować, a jakiś czas temu odkryłam serię książek Moniki Szwai i tez zaczynam ją kolekcjonować.
Wychodzi na to (a raczej sądząc po kartonie jaki przywiozłam ze sobą do domu), że miałam przeczytać w te wakacje 11 książek, ale popełniłam chyba trochę większy występek, bo doliczyłam się ich 28.
I tak sobie pomyślałam, że skoro dzięki tym książkom nie nudziłam się podczas pracy to mogłabym Wam o nich co nieco napisać i podzielić się z Wami moimi refleksjami na ich temat. A Wy, Kochani Czytelnicy, zrobicie z tym co będziecie chcieli. Albo będziecie tutaj czasami zaglądać albo będziecie omijać ten adres szerokim łukiem. To tyle tytułem wstępu, witajcie w moim świecie, a opis pierwszej książki bądź serii popełni się już niedługo...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz