Wpis miał być dzisiaj o czymś innym, ale to coś inne nie doszło do skutku. Za to noc przyniosła straszne wydarzenia. Nie dość, że wczoraj był piątek 13-ego to jeszcze jadąc do domu pociągiem pomyślałam, że fajnie by było za rok pojechać do Paryża chociaż na tydzień. Jakoś nigdy szczególnie nie wielbiłam stolicy Francji, ale zmiana otoczenia byłaby czymś miłym. W końcu ktoś kiedyś powiedział, że trzeba podróżować, żeby być dobrym humanistą. A tuż po północy moje przyszłoroczne plany pękły jak bańka mydlana.
To, co się stało to okropna tragedia. Prawie do trzeciej w nocy śledziłam wiadomości w tv, na Facebooku, Twitterze i w NY Timesie. To nie do pomyślenia, że banda fanatyków rozwala pół miasta w imię nie wiadomo czego. Bo jeśli ktoś mi powie, że to w imię Boga to powiem mu, żeby poszedł do psychiatry.
Naprawdę nie wyobrażam sobie, że idę w piątkowy wieczór na koncert albo na kolację i nie wracam z niego/niej, bo ginę z rąk szaleńca. Dlaczego zabiera się życie niewinnych osób tylko po to, żeby zrobić światu na złość i się zemścić? Nie potrafię tego zrozumieć.
Usłyszałam dziś, że "dobrze tak Żabojadom, mają te swoje wolne granice i należy im się, że nam nie pomogli jak wojna się zaczęła". Uważam, że to nie ma teraz znaczenia kogo to spotkało. Człowiek to człowiek i niewinny nie zasługuje na śmierć. Ta cała sytuacja nie powinna mieć miejsca.
Ale najgorsze i tak dopiero przed nami. Za miesiąc, może dwa, wszyscy o tym zapomną i co będzie potem? Letarg, który potrwa do kolejnej takiej sytuacji? Czy może jednak ktoś coś z tym zrobi i przestanie myśleć zamkniętym umysłem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz