Na wstępie muszę się wytłumaczyć, że zrobiły się tu zaległości. Niestety, sesja się zbliża, koła już są i czas jest ograniczony. Ale w miarę możliwości postaram się zrehabilitować i powrzucać trochę mojego smędzenia. A teraz przejdźmy do rzeczy. Dzisiejszy wpis z fandomem ma niewiele wspólnego. Dziś postanowiłam porozwodzić się nad swoim życiem. Dlatego, Czytelniku, jeśli nie masz ochoty na wynużenia psychologiczno-wspomnieniowo-jakiekolwiek one są to zamknij tą kartę w przeglądarce i idź pooglądać na You Tuba koty albo coś innego.
Przez ostatnie trzy dni ze wszystkich stron atakuje mnie sprawa rodzicielstwa. Oczywiście nie mojego tylko ogólnie. W każdej gazecie jaką miałam w ręku albo program jaki obejrzałam pojawiały się dwa słowa: mama i tata. Zainspirowało mnie to do zastanowienia się nad swoim losem. No i dodatkowo za cztery dni mamy Dzień Matki, a za miesiąc Dzień Ojca. Dlatego jadąc pociągiem i słuchając smutnych piosenek (dobrze, że nie padało, bo bym udawała, że gram w smutnym teledysku) postanowiłam stworzyć ten wpis.
Może wyjdę na maminsynka (zaraz, ja nie jestem chłopcem... ale odpowiedniego słowa mi brakuje), ale rodzice są najważniejsi. I nie obchodzi mnie co mówią o tym inni. Uwielbiam co tydzień, co weekend wracać do domu, do rodziców. Uwielbiam jak dzwonię w czartek wieczorem do domu i słyszę od taty: "O której jutro przyjedziesz?". Mimo iż nie mówią, że na mnie czekają to i tak wiem, że to robią. Dlatego na piątek czekam z utęsknieniem. Zawsze pada pytanie czy jest coś specjalnego co chciałabym zjeść. Oczywiście, że jest.
Cóż, muszę to powiedzieć, ale jestem cholernym szczęściarzem i umiem to docenić, chociaż może nie zawsze to widać. Jestem jedynakiem, mam wszystko czego potrzebuję, o nic nie muszę walczyć. Życie tak naprawdę jeszcze nie kopnęło mnie mocno w dupę. Póki jest pełna rodzina jest dobrze. Wiadomo spięcia się zdarzają, bo kto ich nie ma i czasem w złości rzucę, że jeszcze będą chcieli, żebym przyjechała, a ja zostanę w swoim smutnym akademiku i tyle mnie będą widzieli. Tak, wiem, to śmieszne i żałosne, ale tak bywa. Jednak po pewnym czasie uświadamiam sobie, że to nie ma sensu. Że chcę do domu, do mamy, do taty. Bo nie ma nic lepszego jak usiąść w piątkowy wieczór, wypić coś dobrego (albo i nie) i po prostu porozmawiać o całym minionym tygodniu. Do tego się pośmiać, powygłupiać i nawet poprzedrzeźniać. A późnym wieczorem po prostu się do nich przytulić i posiedzieć tak nic nie mówiąc.
I pomysleć, że jestem już "dorosła" (bicz plis, nie jestem i wiem o tym), a zachowuję się jak dziecko. Powtórzę to jeszcze raz, jestem cholernym szczęściarzem. Dlaczego? Bo mam ich oboje. Są, tutaj, zawsze. Teraz są za ścianą, ale wiem, że są. I mama i tata. Oboje równie ważni. Kiedy mam z czymś problem to nie szukam rozwiązania Bóg wie gdzie. Idę do mamy. Pamiętam jak kiedyś mi powiedziała, że po to są, że są moimi rodzicami, by zawsze mi pomóc, bo z każdego problemu jest wyjście, a razem możemy je znaleźć. I co z tego, że z tego korzystam. Wolę to zostawić w domu niż iść, rozpowiadać i szukać zrozumienia, którego i tak nie dostanę gdzieś u obcych. Co w domu to w domu. Najlepiej, najbezpieczniej.
Dlatego nie wyobrażam sobie, że mogłoby ich zabraknąć. Nie jestem na to gotowa. resztą chyba nikt nie jest. Ale wiem, że serce by mi pękło. Jednak wiem, że kiedyś nadejdzie taki dzień, że zostanę sama i będę musiała sobie z tym poradzić. Póki co nie chcę o tym mysleć. Jest dobrze jak jest.
Ostatnio śmiałam się z moją mamą, że będąc małym dzieckiem byłam "sterylna". Wiem, to dziwne, ale chodziło o to, że mama bardzo dbała, żebym sie przypadkiem nie ubrudziła, nie jadła czegoś co nie sprawdzone i takie tam. Po prostu dziecko czyścioch. Teraz mama wie, że to zabawne.
Jednym z lepszych wspomnień z dzieciństwa są sobotnie bądź niedzielne spacery z tatą. Zawsze po obiedzie spacerowaliśmy, a wracając do domu tata kupował mi Kinder Niespodziankę. Zabawne, bo figurki z jajek gdzieś zniknęły (a było ich mnóstwo), a wspomnienia zostały i tego nikt mi nie zabierze. Ostatnimi czasy zdarza się, że wracając do domu na weekend zastanę jakąś Kinder Niespodziankę gdzieś na półce. Radość z niwielkiej rzeczy jest wtedy wielka. Do tego stopnia, że moi rodzice mają ze mnie niezły ubaw.
Pewnie każde dziecko powie to o swoich rodzicach, ale moi są najlepsi na świecie. Mimo iż nie zawsze się zgadzamy to oni najbardziej wspierają mnie we wszelkich wyborach. Nawet teraz rozmyślam nad pewną rzeczą i widzę po mamie, że nie dokońca jest zachwycona tym pomysłem, ale powiedziała, że będzie ok i mi pomoże. A wiem, że niektórzy w swoim życiu nie mają tak kolorowo. I to co mam to naprawdę doceniam.
Pomijając rzeczy materialne to rodzice zaszczepili we mnie pewne idee i zachowania, które może są jakie są, ale są moje, w sumie nasze i wiem, że nie chcę ich zmieniać. Co więcej w przyszłości, jeśli sama się dorobię potomstwa to przekażę mu to co dostałam od moich rodziców. Uwielbiam też to, że tata ukształtował mój gust muzyczny. Gdyby nie on i nasze wspólne podróże samochodem to moja playlista w odtwarzaczu byłaby bardzo smutna. Oczywiście innej, własnej muzyki też słucham, ale taka bardzo mu za to dziękuję. Dziękuję mu też za to, że spełnił moje największe marzenie i zabrał mnie na koncert mojego idola. Tak po prostu kupił bilety, pojechał ze mną i bylismy tam razem. Mijają prawie cztery lata od tego wydarzenia, a mi ciągle wydaje się jakby to było tydzień temu.
I gdybym tak miała za wszystko dziękować z osobna to spędziłabym lata na opisywaniu tego. Wiem, że jestem ich kochanym dzieckiem, a oni moimi ukochanymi rodzicami. I mam to gdzieś, naprawdę, że nie mam chłopaka, setek przyjaciół czy co tam mają ci inni ludzie. Wystarczy mi, że oni są zawsze blisko.
Dlatego jeżeli możecie to rozmawiajcie z rodzicami, spędzajcie z nimi czas i po prostu bądźcie z nimi. Mimo, że nie zawsze się zgadacie czy dogadujecie to korzystajcie z tego póki możecie. I nie bójcie się mówić, że ich kochacie.
P.S. Żeby nie było, że jestem okropna to przyjaciele też są ważni, mimo że jest ich niewielu. :)
P.S. 2. Wyjdę na mazgaja, ale myśląc o tym wszystkim co rodzice dla mnie zrobili i ogólnie co jest między nami to się wzruszam. Mam mokre oczy i to silniejsze ode mnie. :)
P.S. 3. Brak obrazków, bo nie będę się dzielić archiwum prywatnym. :D
P.S. 4. Mama dostała dziś ode mnie prezent z okazji Dnia Matki. Z każdym rokiem mój prezent staje się coraz bardziej trafniejszy. Dzisiaj się o tym przekonałam i byłam naprawdę zadowolona z tego faktu. Myślę, że mama też się cieszyła. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz