„Podatek
od miłości” nie jest (jakby się mogło wydawać) filmem o facecie, który jest
prostytutką. Nic z tych rzeczy. Marian (Grzegorz Damięcki) jest trenerem
osobistym, który po prostu doradza ludziom. Niestety pewna osobista sprawa
zmusiła go do tego, by udawać, że jest panem do towarzystwa. Całe śledztwo
przeprowadza w sprawie potwierdzenia tym kim jest prowadzi Klara (Aleksandra Domańska),
która jest twardą babką i nie da sobie wejść na głowę. Co zresztą nie raz
pokaże. Generalnie jest to słodko-pierdząca komedia romantyczna, w której
dialogi są płaskie, a kadry kolorowe, radosne i generalnie miłość wali po
oczach. Tutaj rodzące się uczucie idzie trochę drugim torem. Ważniejsze jest
odkrycie prawdy kim tak naprawdę jest Marian.
Jedną z
mądrzejszych rzeczy w tym filmie było rozpisanie ról drugoplanowych (pierwszymi
się zaraz osobno zajmę). Wystarczyło, że ktoś pojawił się na jedną lub dwie
sceny, ale w bardzo skondensowany sposób przekazał to, co miało pchnąć ciąg
dalszy akcji. Nikt tu nie był nachalny, nie wpychali go na siłę, żeby tylko
wypełnić czas na ekranie. Przyznam się szczerze, że filmy spokojnie mógłby być
dłuższy o jakieś dwadzieścia minut, tym bardziej że zakończenie oczywiście
poleciało sztampą. A zabrakło takiej jednej sceny, która pokazywała co dalej.
Wiadomo, że żyli długo i szczęśliwie, ale aż się prosiło coś uroczego.
Oczywiście
przyznaję się, że na tydzień przed premierą zaczęłam oglądać (i słuchać)
wszystkie możliwe wywiady promujące film. Głównie z Grzegorzem Damięckim, ale
no jakoś inni byli mniej chętni. Przynajmniej dowiedziałam się, że piosenkę
promującą film w duecie z Kayah miał właśnie zaśpiewać Damięcki, ale odmówił. Z
jednej strony szkoda, bo ma naprawdę świetny głos (ma swój zespół, w którym jak
to mówi „drze się, a nie śpiewa”), co można usłyszeć w filmie. Ale z kolei z
drugiej strony patrząc po tym jak się stresował i czuł niekomfortowo podczas
telewizyjnych wywiadów to może lepiej, że stało się jak się stało. Do tego był
ten mini serial na TVN-ie, który miejscami zastanawiał mnie jaki w ogóle ma
sens, no ale człowiek oglądał. I tu trzeba napisać, że Polacy nie potrafią w
marketing. To zawsze już chyba będzie piętą Achillesa. Ja wiem, że w trailerach
chce się umieszczać wszystko co najlepsze, ale zwiastun do „Podatku...” był tak
zmontowany, że po prostu wiele osób zostało odstraszonych.
Mnie się tak film spodobał, że wylądowałam w kinie dwa razy. Na pewno
jak wyjdzie na DVD albo trafi na VOD to sobie jeszcze nie raz obejrzę, bo to
naprawdę ciepły i przyjazny film, który pokazuje, że nawet największy przegryw
ma szansę wyjść na prostą albo przynajmniej znaleźć kogoś z kim będzie mógł wkroczyć
na drogę, która prowadzi na tą prostą. Jak nudzi wam się w weekendowe
popołudnie to po prostu zabierzcie do kina osobę, w której towarzystwie dobrze
się bawicie i odpłyńcie od codzienności na niecałe dwie godziny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz