Miałam niesamowitą przyjemność wybrać się na pokaz najlepszych polskich filmów krótkometrażowych ubiegłego roku. Mowa tutaj o: "60 kilo niczego" (reż. Piotr Domalewski), "Amerykański sen" (reż. Marek Skrzecz) i "Najpiękniejsze fajerwerki ever" (reż. Aleksandra Terpińska). Na dwa z tych trzech czekałam szczególnie mocno, ale wszystko po kolei. W kolejności wyświetlania w kinie.
"60 kilo niczego"
Bohaterem filmu jest Krzysztof (Grzegorz Damięcki), który rozpoczyna pracę w kopalni kruszców jako kierownik. Próbuje sztywno trzymać się zasad, żeby wszystko było w jak najlepszym porządku, jednak dochodzi do wypadku, po którym Krzysztof będzie musiał podjąć decyzję czy przeciwstawić się panującym tam zasadom czy walczyć z własną moralnością.
Nie ukrywam, że od prawie dwóch lat jestem fanką Grzegorza Damięckiego, który jest po prostu świetnym aktorem. Pod koniec tego filmu siedziałam mocno wbita w fotel i zastanawiałam się czy w ostatnim czasie miałam przyjemność oglądać tak doskonały pokaz ludzkich emocji. Do tego doskonale został przedstawiony odwieczny problem pracy "na czarno" a także zatrudnienia obcokrajowców. Jeżeli będziecie mieli okazję obejrzeć ten film to nawet się nie zastanawiajcie. Liczę, że niedługo pojawi się gdzieś w Internecie, żebym mogła obejrzeć go jeszcze raz.
"Amerykański sen"
Świetny dokument o spełnianiu marzeń i prostym, codziennym życiu młodego chłopaka. Szymon, nastolatek z małej miejscowości Głuchołazy, postanawia że zostanie zapaśnikiem amerykańskiego wrestlingu. Aby móc spełnić marzenie łapie się każdej drobniej pracy, by następnie wyjechać na obóz szkoleniowy.
Lubię filmy dokumentalne, ale takie z prawdziwego zdarzenia. Tutaj miałam okazję poznać historię nastolatka, który po prostu chce być kimś, a nie tylko siedzieć w wiosce zabitej dechami i szukać czegoś czego nigdy nie znajdzie. Ogromnym plusem tego filmu jest lekki i niewymuszony humor, który pojawia się w autentycznych dialogach. Do tego przedstawienie typowej polskiej rodziny z malutkiej miejscowości. Umówmy się, że wiele osób na pewno mogło by zobaczyć w tej produkcji samych siebie.
"Najpiękniejsze fajerwerki ever"
Film opowiada o trójce przyjaciół, którzy muszą się zmierzyć ze swoją codziennością na tle rozszerzającego się w mieście konfliktu zbrojnego. Każde z nich wyznaje inne wartości i aby jakoś przetrwać muszą zupełnie zmienić swoje nastawienie.
Osobiście nie przypadł mi ten film do gustu. Może to jest kwestia tego, że to obraz jakiegoś rodzaju postapokaliptyczny, a ja z takimi produkcjami mam problem. Nawet aktorki, które wystąpiły w tym filmie nie są moimi ulubienicami (mam tu na myśli Justynę Wasilewską i Malwinę Buss). Szczerze mówiąc to tylko odliczałam czas kiedy to się skończy, bo przez cały czas coś nie uwierało. Albo kierunek w którym idzie albo zachowanie bohaterów. Nie moja bajka, ale fani na pewno się znajdą.
P.S. Jutro lecę na "Podatek od miłości" i coś mi się wydaję, że będę zachwycona. W każdym razie wpis na pewno! ;) A pod koniec miesiąca wrzucam moje własne zdanie o pozostałych filmach jakie widziałam w tym miesiącu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz