czwartek, 31 sierpnia 2017

Emotikona jedzie w podróż między aplikacjami, czyli Emoji Movie

Ja wiem, ja wiem, sto lat nie pisałam, że ja po prostu nienawidzę robić wpisów na telefonie, a podczas ciężkich trudów zarobkowych nie miałam ze sobą laptopa. Tak więc teraz nazbierało mi się milion wpisów do zrobienia, ale obiecuję, że w miarę możliwości będę wszystko nadrabiać. W Anglii w kinie byłam dwa razy, raz na Spider-Manie, a później w sierpniu po raz drugi na "Emoji Movie". Poszłam, bo obiecałam, a jak się obiecuje to się dotrzymuje. No i poszłam i nie popełniajcie tego błędu, gdy film wejdzie już do kin w Polsce (premiera jakoś ma być na przełomie września i października).


Prawda jest taka, że wpis mógłby się opierać na jednym zdaniu. Naprawdę. W filmie poznajemy emotikonkę Gene, który powinien być po swoich rodzicach czymś w stylu "meh", ale niestety coś z nim jest nie tak. Potrafi okazywać emocje innych emotek i niestety jest to dla niego uciążliwe. Dlatego postanawia się wyrwać z komunikatora rozmowy i poszukać swojego szczęścia w innych aplikacjach. Niestety jego wycieczka przyczynia się do tego, że telefon zaczyna szwankować, a jego właściciel nie potrafi sobie z tym poradzić. W podróż z Gene udaje się Hi-5 i Jailbreak (musicie mi wybaczyć, że piszę to oryginalnymi nazwami, ale nie mam zielonego pojęcia jak oni to przetłumaczą w polskim dubbingu - oby nie "Cześć Piątka i Przerwa Więzienna czy coś). No i tak ta trójka sobie podróżuje, by przekonać się kim naprawdę są i jakie mają umiejętności.


Oczywiście wszystkie emotikony, które mamy w swoich komunikatorach pojawiły się w filmie, a największą furorę oczywiście zrobiła kupa. A przy okazji ta kupa mówiła głosem Sir Patricka Stewarta. Myślę, że dzieciak nie do końca wiedzą kto to, ale pominę to. Właśnie jeśli chodzi o dubbing to była to jedna z lepszych rzeczy. Za Hi-5 głos podkładał James Corden, a za Jailbreak Anna Faris. Do tego ścieżka dźwiękowa genialna. Ostatnio muzyka twórcom filmów wychodzi i chociaż uszy mogą się świetnie bawić na większości seansów. 


Sam film naprawdę nie miał w sobie głębszej historii, scenariusz leżał, za to na pewno wpływy pieniężne z gadżetów i promocji były obfite. Na pewno dzieciaki tłumnie będą chciały iść do kina, ale dorośli jeśli mają wybór to niech sobie odpuszczą. Na tym filmie po raz pierwszy zdarzyło mi się wyjść na moment z sali (duża kawa zrobiła swoje) i szczerze mówiąc nic mnie nie ominęło. Jedyne co się zmieniło to to, że emoty przeszły z Candy Crush do Spotify. Raz obejrzane i zdecydowanie wystarczy.